MAMUSIU, COŚ BYM ZJADŁ!!! 🙂
Rozszerzanie diety to sprawa bardzo stresująca dla młodych rodziców. Nie inaczej było w naszym przypadku. Kiedy? jak? to pytania, które spędzały sen z moich powiek.
Kiedy tylko uporałam się z tematem karmienia piersią, rozczytywałam się w literaturze dotyczącej rozszerzania diety. Z małym Franiem przy piersi, w chuście, czy obok łózka, gdy zasnął już na noc – każdy moment snu szkraba wykorzystywałam na dobre przygotowanie się do tematu.
Sam temat prawidłowego podawania posiłków dzieciom nie był mi obcy, ponieważ wiele trudności w tym zakresie zauważałam pracując z maluchami. Moja wiedza z tego obszaru, po studiach, nie oszukujmy się, była znikoma. Zostały nam przedstawione raczej podstawy, to mi totalnie nie wystarczało, dlatego postanowiłam się doszkolić. Wybrałam się na szkolenie, prowadzone przez świetną i bardzo doświadczoną neurologopedę, specjalizującą się w terapii karmienia. To tam, pierwszy raz usłyszałam termin BLW, zapisałam go sobie na marginesie, tak wiecie, żeby w domu poszukać informacji, o co w tym chodzi, tak dokładnie. Szkolenie dało mi bardzo, bardzo wiele.
Dowiedziałam się jak mocno technika karmienia wpływa, nie tylko na podejście dziecka do samego posiłku, ale i na aparat mowy. Dzięki temu, mogłam zauważyć nieprawidłowości u moich małych, przedszkolnych i żłobkowych, dzieci. Od tego czasu moja praca wyglądała nieco inaczej. Starałam się być w jadalni i obserwować dzieci w trakcie posiłków. To fascynujące, jak wiele wniosło to do kilku terapii, które stały od dłuższego czasu w miejscu. Znacie na pewno to uczucie, kiedy coś nie działa a wy nie wiecie dlaczego…. miałam tak w przypadku terapii Laury i Kubusia, noż już na uszach stawałam, a postępów brak!!!! Eureka – po szkoleniu i wyczuleniu się na pewne elementy, po obserwacji dzieci w trakcie posiłków, po rozmowach z rodzicami i nauczycielkami – znalazłam tego „chochlika”, który mieszał nam dość mocno. Skierowałam rodziców na terapię karmienia, ponieważ sama jeszcze nie czułam się zbyt mocna w tym temacie. Po 4 miesiącach wspólnej terapii neurologopedy i mojej MAMY EFEKTY! Cieszy jak trafiona szóstka w totka- tzn. tak myślę, bo nigdy nie trafiłam 🙂 ( 🙁 ) W kolejnej części dowiecie się, o co chodzi w tym prawidłowym karmieniu.
Kiedy byłam już w ciąży, wybrałam się na to samo szkolenie jeszcze raz – dlaczego? bo poprzednio skorzystałam z niego jako logopeda, teraz robiłam skrupulatne notatki dla przyszłej matki. Jest to zupełnie inny punkt widzenia i zdobywania wiedzy. Nie mając własnych dzieci, zauważałam i podpowiadałam rodzicom co jest nie tak u ich pociech, jak można to POPRAWIĆ. Mając swoje dziecko, ważne było dla mnie to, aby wiedzieć JAK ZACZĄĆ, BY UNIKNĄĆ NIEPRAWIDŁOWOŚCI. W głowie miałam zupełnie inne pytania, niż poprzednio.
Sama zdecydowałam się na rozszerzanie diety metodą BLW – jestem jej ogromną fanką, ale nie fanatyczką. Karmienie łyżeczką, także nie jest tożsame z karmieniem łyżeczką napełnioną przecierem. Chodzi tutaj głównie o technikę, a nie metodę. Można rozszerzać dietę z pomocą łyżeczki lub bez. Najważniejsze jest, to by robić to świadomie i dobrze. Uwierzcie, że mało istotne jest to, co podacie małemu głodomorkowi jako pierwsze warzywo. Czy będzie to marchewka, czy pietruszka, czy brokuł, a może ziemniak, nie jest tak istotne jak to, JAK będzie podawany posiłek.
Nie zamierzam się tutaj pochylać nad aspektami dietetycznymi. Chcę się skupić na tym, aby opowiedzieć Wam, jak rozszerzania diety wyglądało u nas i jak proces ten przekłada się na rozwój narządów artykulacyjnych. Poruszę oczywiście temat prawidłowej techniki karmienia.
ciąg dalszy niebawem… 🙂
Czy u 4,5 latka metoda oparta na nauce jedzenia sprawdzi sie?
co Pani rozumie pod pojęciem „metoda oparta na nauce jedzenia”? Do czego ona ma doprowadzić?